Recenzja filmu

Piotruś Pan (2003)
P.J. Hogan
Elżbieta Kopocińska
Jeremy Sumpter
Jason Isaacs

Nie chcę być dorosły!

Dobre historie mają to do siebie, że bardzo często opuszczają strony książek i zaczynają żyć własnym życiem, trwale wywierając wpływ na otaczającą nas rzeczywistość. Podobnie jest z
Dobre historie mają to do siebie, że bardzo często opuszczają strony książek i zaczynają żyć własnym życiem, trwale wywierając wpływ na otaczającą nas rzeczywistość. Podobnie jest z "Piotrusiem Panem". Większość z nas jest przekonana, że piraci pozbywali się swoich jeńców zrzucając ich z drewnianej kładki wysuniętej z pokładu okrętu. Tymczasem według marynistów takiego rodzaju egzekucje nigdy nie miały miejsca, gdyż były zwyczajnie niepraktyczne. Jednak opisana przez J.M. Barriego roku scena egzekucji Wendy (nieudanej oczywiście) tak zapadła w pamięć, że później była wielokrotnie powtórzona w filmach, powieściach i komiksach, tak, że dziś oglądając identyczną sekwencję w "Piratach z Karaibów" nie podejrzewamy nawet, że w prawdziwym świecie nigdy nie mogłaby mieć miejsca. Dobre historie mają również to do siebie, że się nie starzeją i mimo upływu lat ciągle bawią nowe pokolenia. Jedną z takich opowieści jest właśnie "Piotruś Pan", którego najnowsza ekranizacja autorstwa P. J. Hogana wchodzi właśnie na nasze ekrany. Wyjątkowo daruję sobie streszczenie. Chyba wszyscy doskonale znają przygody Piotrusia Pana. Jeśli nie z książki, to ze słynnej animowanej ekranizacji z roku 1953 autorstwa mistrzów od Disneya, czy licznych spektakli teatralnych. Ostatnio Piotruś Pan nie miał jednak szczęścia do filmowców. Baśń Stevena Spielberga pt, "Hak" będąca próbą opowiedzenia historii Piotrusia, który zdecydował się dorosnąć odniosła spektakularną porażkę, a pokazywany niedawno sequel animowanej produkcji pt. "Wielki powrót" również nie odniósł spodziewanego sukcesu. P. J. Hogan postanowił, więc wrócić do korzeni i przenieść na ekran powieść J. M. Barriego, której pierwsze wydanie ukazało się już w roku 1904 (ponad 20 lat wcześniej swoją premierę miała sztuka o przygodach Piotrusia również autorstwa Barriego). Miło mi donieść, że decyzja Hogana była ze wszech miar słuszna. "Piotruś Pan" mimo kilku zmian względem książki jest wierny oryginałowi, pełny emocji i niebanalny. Ekranizacja Hogana zachowała mądrość i przesłanie płynące z książki Barriego. Obok pojedynków z piratami, potyczek z kapitanem Hakiem, scen z dreszczykiem (krokodyl z budzikiem w brzuchu jest przerażający), czy spotkań z Syrenami znalazło się w filmie miejsce na dziecięce uczucie rosnące pomiędzy głównymi bohaterami oraz rozterki Piotrusia wynikające z tego, że z jednej strony broni się przed dorosłością, a z drugiej podświadomie pragnie tego, co dostępne jest tylko dla dorosłych. Pochwały należą się P. J. Hoganowi za dobór aktorów. Jeremy Stumper i Rachel Hurd-Wood doskonale wcielili się w postaci Piotrusia i Wendy. Zagrali bardzo naturalnie i przekonywująco, tak że nawet romantyczne sceny z ich udziałem nie bawią - jak to ma miejsce w większości przypadków, ale autentycznie wzruszają. Jednak dla mnie największa gwiazdą filmu jest Jason Isaacs, który zagrał postaci Pana Darling i Kapitana Haka. Tak doskonałego Jakuba Haka nie widziałem od czasu animowanej wersji Disneya z roku 1953. Kapitan w wykonaniu Isaacsa nie jest postacią typowo komediową. To prawdziwy drań, który strzela do własnych ludzi jak do kaczek, gotów na wszystko, żeby tylko pokonać Piotrusia Pana. Znacznie różni się od wizerunku, do którego - dzięki animacji - przywykliśmy. Niewykorzystana jest tylko Ludivine Sagnier w niemej roli wróżki. Szkoda, bo w książce Dzwoneczek była bardzo ciekawą i w sumie skomplikowaną postacią, która w całej opowieści odgrywa bardzo ważną rolę. Chylę czoła również przed scenografem Rogerem Fordem. Nibylandia, jaką możemy zobaczyć na ekranie to spełnienie dziecięcych, a może bardziej chłopięcych marzeń. Są tam piraci, Indianie, tajemnicze groty, syreny i wróżki. W takim świecie na pewno każdy z nas chciałby znaleźć się choć na chwilę i to nie tylko jako dziecko. Polecam gorąco "Piotrusia Pana". Po przeciętnych, czy wręcz nieudanych produkcjach takich jak "Mój brat niedźwiedź", czy "Nawiedzony dwór" na nasze ekrany wchodzi wreszcie film familijny z prawdziwego zdarzenia, na którym równie dobrze będą się bawić dzieci jak i ich opiekunowie.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
No i nareszcie - pomyślałem, wychodząc z kina. Nareszcie ktoś odczytał tę starą bajkę w sposób, jaki... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones